dr Roman Olejniczak

Od 1998 roku pracuję m.in. z pacjentami neurologicznymi, także tymi z ograniczoną świadomością, często są to chorzy, którzy nie mogą werbalnie komunikować się ze światem. 5 lat temu, z pomocą do- brych ludzi zacząłem stosować w pracy system C-eye, tzw. Cyberoko, które potwierdza, że pacjenci w śpią- czce (stanie wegetatywnym) potrafią się w wię- kszości doskonale komunikować ze światem zewnę- trznym. Dodaje to ogromnej siły i wiary, że to, co robimy ma niepodważalny sens. Uważam, że oprócz własnej rodziny, nie ma w życiu nic piękniejszego niż łzy radości pacjenta, który stawia pierwsze kroki po ciężkim urazie czaszkowo mózgowym, z porażeniem połowy ciała lub niedowładem czterokończynowym. Szczęście chorego i jego rodziny jest tak wielkie, że nie da się tego opisać słowami.

Bycie świadkiem wielu takich historii to ogromna radość, siła i moc do ciągłego niesienia pomocy innym. Urodziłem się w 1974 roku, kiedy wiele dzieci miało problem ze stawami biodrowymi, tak zwaną krzywicę i ja byłem jednym z nich. 3,5 roku nosiłem gips, zmieniany co dwa tygodnie, aby moje ciało w nim nie zgniło, mama suszyła mi nogi suszarką. Dopiero jako 3,5 letnie dziecko rozpocząłem stawianie pierwszych kroków. Cały proces nadzorował ortopeda- prof. Koprowski jednak gdyby nie moi rodzice, a szczególnie mama, jej upór, troska i ogromne zaangażowanie, prawdopodobnie nie mógłbym chodzić. W wieku 13 lat rozpocząłem treningi taekwondo ITF, pod okiem wspaniałych trenerów- Zbigniewa Sępa, Bogdana Jackowskiego. Także Andrzej Bryl, z któ- rym jeździłem na obozy przetrwania wpłynął w ogromnym stopniu na mój rozwój fizyczny i men- talny. Taekwondo nauczyło mnie jak żyć, jak postępować, jak analizować, jak przegrywać i jak wygrywać. Trenowałem też bieganie- udało mi się pokonać kilka maratonów i półmaratonów czy marszobiegów. Moją kolejną sportową pasją jest jazda na rowerze, a także wiele innych sportów. Niemały wpływ wywarła na mnie książka Bruce’a Lee „Tao of Jeet Kune Do”, z której nauczyłem się analizować człowieka i jego ciało, czy sposób poruszania się. Pozycja ta wykształciła we mnie kodeks etyczny oraz kodeks postępowania w życiu, za to wiara pozwoliła mi to poukładać i iść przez życie, starając się pomagać potrzebującym. Jako 20-latek, chciałem jechać do Azjii uczyć się dalej filozofii taekwondo, w tamtych czasach jednak było o wiele trudniej uzbierać na bilet. Niedługo potem, doznałem bardzo poważnego urazu kręgosłupa, był to dla mnie ogromny cios, życie się zatrzymało, tym bardziej, że diagnoza była przerażająca- paraliż jednej kończyny dolnej oraz zaburzenia pracy mięśni zwieraczy, konieczna operacja lub za kilka lat wózek inwalidzki. Na szczęście poznałem na swej drodze człowieka, który był w tamtym czasie trenerem lekkoatletyki, posiadał także ogromną wiedzę na temat urazów i rehabilitacji. Zalecił mi kilka ćwiczeń, powiedział że nie wrócę do sportu w 100 procentach, ale nie powiedział też, że nie wrócę w ogóle. Zauważyłem, że po kilku tygodniach ćwiczeń stan mego zdrowia się poprawił, co po wstępnych diagnozach lekarzy było niewiarygodne. Ćwiczenia, które teraz doskonale znam, dotyczyły poprawy stabilizacji centralnej. To doświadczenie tak mnie zafascynowało, że spowodowało rozpoczęcie nauki w studium fizjoterapii. Nieprzypadkowo tematem mojej pracy doktorskiej była przebyta dolegliwość. Przy pomocy wybitnej promotor prof. Zdzisławy Wrzosek, udało mi się zamknąć przewód doktorski i obronić pracę, pt. „Zastosowanie technik powięziowych w leczeniu rwy kulszowej”. Miałem wiele szczęścia w tym zawodzie, bo spotykałem wspaniałych ludzi – mojego najlepszego nauczyciela fizjoterapii i człowieka który dał mi ogrom wiedzy i doświadczenia – Pana Tomasza Kabałę. Kilka lat później Tomasz zapoznał mnie z Aleksandrem Kuczą, a ten z kolei z nauczycielami i instruktorami międzynarodowymi – prof. Maciejem Krawczykiem, dr Jarosławem Ciechomskim, Marianne Lawton z Kanady, Johnem Mohr z USA, Rainerem Schönhut z Niemiec i wieloma innymi wybitnymi terapeutami. Z każdym rokiem byłem coraz bardziej zainteresowany usprawnianiem pacjentów i tak jest do dziś.